Wprowadzając stopniowe zmiany w swoim żywieniu, jednym z
pierwszych elementów, które spróbowałam wykluczyć z jadłospisu były słodycze.
Ale nie zrobiłam tego z uwagi na swoją figurę. Nawet początkowo na
kwestie toksyczności słodyczy byłam obojętna. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę
to to, że po jedzeniu dużej ilości słodkich produktów pogarszała się moja cera
i niestety następował wysyp pryszczy… Nie była to jakaś tragedia, ale ze
względu na to, że nigdy problemów z trądzikiem nie miałam (nawet w okresie
dojrzewania ten etap mnie ominął) postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i nie
dopuszczać do pogarszania stanu mojej cery :)
Poczytałam sobie parę mądrych książek i odkryłam również, że słodycze nie
zawierają w sobie nic wartościowego, a idąc dalej- są napakowane niezliczonymi
substancjami chemicznymi ulepszającymi ich wygląd, zapach i smak,
powodując czasami, że stajemy się od nich uzależnieni. Ten bodziec
stale mnie motywuje i od jakiegoś czasu skutecznie słodyczy unikam, ale nie uznajcie mnie za ideał- bo grzeszki słodyczowo-jedzeniowe
popełniam cały czas i pewnie nigdy do perfekcji nie dojdę, ale na mojej drodze
do zdrowia będę się baaardzo starać :)
Tak oto słodkie przekąski w postaci czekolady lub batoników zaczęłam zastępować owocami. Zawarte w owocach
witaminy są naturalnymi związkami, których nasz organizm nie jest w stanie sam
sobie wyprodukować. Mają one leczniczy wpływ na nasze zdrowie, a ich niedobór
często powoduje jego utratę.
Teraz w pełni lata możemy korzystać z uroków i czerpać z natury
garściami. Ja na swojej działce mam pewność, że owoce nie są ani pryskane ani
nie są zanieczyszczone spalinami, a więc są
względnie zdrowe i „czyste” od chemii :) Ja mogę się cieszyć teraz borówkami i malinami. A jeszcze do niedawna mieliśmy
truskawki. W kolejce na drzewie czekają też jabłka i brzoskwinie, a na krzaku
koło altany rośnie winogron :)
Nie pozostaje nic, tylko zajadać się owocami!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz